Lotnisko w Tel Avivie robi wrażenie. Widać tu przedstawicieli wielu kultur, Kolorowo. Lubię to :-) Jedziemy pociągiem z lotniska do Hajfy a właściwe do Kiryat Ata, gdzie mieszka Borys z rodziną. Pociągi kursują bardzo często w tym kierunku, Są nowoczesne, każdy pasażer nad głową ma gniazdo do ładowania telefonu. Niewiele widzimy przez okna pociągu poza światłami mijanych miejscowości. Borys odbiera nas z dworca. Pierwszy dzień pobytu w Izraelu, a ja już nie mogę usiedzieć w domu, nosi mnie, tak mam, może to wada? Chęć poznawania jest tak duża, że każdy dzień bezczynności rodzi wyrzuty sumienia. Myślę, że to syndrom pracującego człowieka, który ma mało urlopu, a chciałby zobaczyć w te kilka dni jak najwięcej. Z moimi 26 dniami i tak nie jest tak źle, jak mają niektórzy Amerykanie ze swoimi 10 dniami.
Po spacerach w Kiryat Ata czas na samą Hajfę. Nasz plan to świątynia Bahaitów i jej "rajskie" ogrody oraz niemiecka dzielnica. Portowe miasto, które jakby schodziło z gór do morza. Do świątyni Bahaitów Baby, wkomponowanej we wzgórze Karmel, prowadzą długie schody, po których bokach podziwiać można "rajskie"ogrody. Trafiamy w moment, gdzie świątynia jest zamknięta, a co więcej nie można wejść nawet do ogrodów. Nie wiem, co tracimy, nie mogąc zobaczyć wnętrza świątyni, ale same ogrody widać dobrze z za bramy. Można je podziwiać zarówno z dołu jak i z góry, objeżdżając teren świątyni od strony wzgórza. Schodzimy w dół do niemieckiej dzielnicy. Po Niemcach, którzy założyli tu dzielnicę w XIXw. pozostały budynki oraz tablice upamiętniające ich pobyt tutaj. Biały kamień stosowany na budulec, śródziemnomorska roślinność oraz kafejki tworzą typowy dla tego regionu klimat. Borys zaprasza nas na Kebab do prowadzonego przez Arabów baru. Tortilla z wołowiną przepyszna, do tego dodatki ile dusza zapragnie. Serce boli, jak dużo tu jedzenia się dobrego marnuje, klienci nakładają, ile wlezie i nie dojadają. W drodze do domu mijamy sporo pustostanów. Są to majątki Arabów, którzy wyjechali z Izraela i ślad po nich zaginął. Straszą zadeskowanymi oknami i rdzewiejącymi bramami.
Czy trzeba jechać do Hajfy, oczywiście odpowiem, że tak, bo każde miejsce na ziemi warte jest zobaczenia, chociażby dla zjedzenia przepysznej tortilli ;-).