Wstyd przyznać, ale wykupiliśmy wycieczki jedna to właśnie Ein Gedi nad Morzem Martwym. Zwykła kalkulacja, brak środków na karcie kredytowej..... Wstajemy o 5:00, samopoczucie po wczorajszej imprezie fatalne, po wejściu do autokaru zamykam oczy, jak przetrwać ponad 3 godziny jazdy? Autobus zapełniony rosyjskojęzycznymi obywatelami Izraela, na postojach autokaru, spotyka się wyłącznie rosyjskojęzycznych osobników. Doczytałem potem, że jest ich w Izraelu ok. 20 %. Większość to emigracja z lat 90-tych. Wszędzie można się porozumieć w języku rosyjskim.
Park Narodowy Ein Gedi przechodzimy z grupą. Mnóstwo ludzi, park zadeptany przez turystów, święta Wielkanocne, Święta Paschy i wolne od pracy w Izraelu powodują, że wszędzie jest mnóstwo turystów. Tego nie przewidzieliśmy wcześniej. Ale jakoś to przetrwamy :-).
Już nie lubię takich miejsc. Myślałem, że będzie tu spokojniej. Po przejściu łatwego szlaku w Parku Ein Gedi, przejeżdżamy nad Morze Martwe. Tu do końca dnia pławimy się w w wodzie i relaksujemy na plaży. Zjawiskowe jest unoszenie się na jego powierzchni. Jeszcze zdążyliśmy ;-). Ale prognozy są złe, bo morzu grozi wyschnięcie.