Do Cesarei wpadamy jakby przelotnie w drodze do Tel Avivu. Jedziemy pociągiem. Z dworca jedziemy taksówką za jakieś 50 szekli do amfiteatru na brzegu morza. Zabieramy się razem z hiszpańskimi turystami. Święta w Izraelu - mnóstwo turystów w Cesarei. Nazwę miasto zawdzięcza Herodowi, którą wybrał na cześć Cezara. Na początek wizyta w sali kinowej i podróż do starożytności, kiedy to Cesarea była ważnym portem śródziemnomorskim. Przypływające statki witały monumentalne kolumny, miasto użyczało przyjezdnym wszelkich uciech, targi, teatr, łaźnie..Największą rolę odegrała za czasów rzymskich. Zniszczona przez trzęsienie ziemi, atakowana przez arabskich najeźdźców, przez stulecia straciła na ważności. Dziś możemy podziwiać na brzegu morza starożytne resztki nadmorskich budowli oraz odbudowany amfiteatr. Trafiamy na przedstawienie z udziałem jeźdźców i rydwanów. Trąci kiczem. Zaliczone miejsce, bez fejerwerków. Uciekamy do Tel Avivu.