Po Cezarei czas na Tel Aviv. Wysiadamy na stacji blisko centrum. Idziemy na piechotę do starego portu Jaffa. Tu dla odmiany nie mijamy ani jednego turysty. Pewnie wszyscy siedzą właśnie w autobusach. Mijamy nowoczesne wieżowce i biedne kamienice, małe warsztaty rzemieślnicze, których w Polsce już praktycznie nie ma, gdzie produkcję czy usługi może obserwować przygodny przechodzień. Po drodze szukamy miejsca, gdzie można zjeść Kebab, ale nie oferują nigdzie baraniny. W końcu znajdujemy.
Jaffa zapchana turystami, ale klimatyczna. Zjadamy lody i pijemy kawę. Spacerujemy po nabrzeżu. Chyba pierwszy raz widzę na własne oczy serwerów. Piękny wieczór. Wracamy Atobusem do stacji kolejowej. W autobusie gawędzimy z Niemką, która utknęła na zawsze w Tel Avivie, zauroczona mnogością kultur.